SEAL-ART: Biżuteria dla pewnych siebie, kolorowych Kobiet z pasją...:)

poniedziałek, 9 marca 2015

GIEŁDA MINERAŁÓW I BIŻUTERII PKiN - podsumowanie...

Kolejne Targi za mną. Kolejne doświadczenia, znajomości i przeżycia.
Nie wiem jak dla innych Twórców, ale dla mnie każda tego typu impreza, to nie tylko okazja do zarobienia pieniędzy, ale przede wszystkim sprawdzian własnej twórczości. Bezpośrednie zetknięcie z Odbiorcą, które decyduje o tym, czy to co robimy zachwyca i czy ma sens.
Przyznam szczerze, że pierwszy dzień w tym temacie nieco mnie załamał. Siedziałam tam i uwierzyć nie mogłam, że tak renomowane, rozsławione Targi, o których od tak dawna marzyłam, mogą być tak bezproduktywne.
Wypadały bardzo blado, na tle każdych innych na których do tej pory byłam (!).
Siedziałam więc nie do końca zdecydowana czy już mam się załamać czy jeszcze nie...
Bo wcale nie było to takie oczywiste. Słowo wyjaśnienia.
Wszyscy Wystawcy, którzy po raz pierwszy usiłują dostać się na Giełdę, wiedzą jakie to jest trudne.
Jeśli ktoś, tak jak ja, odwiedzał tą imprezę w przeszłości jako klient, to wie jak to wyglądało. Całe mnóstwo przepięknej, oryginalnej biżuterii, większości srebrnej, z kamieniami szlachetnymi i półszlachetnymi, oprócz tego oczywiście półfabrykaty w postaci tychże kamieni, wystawy minerałów, meteorytów itd. Słowem coś, czego nie można było znaleźć nigdzie indziej. Klasa sama w sobie.
Każdy więc kto widział i wie, rozumie, że oczywiście - tak trudno dostać się tam jako Wystawca, bo to nie byle jakie Targi. Trzeba osiągnąć pewien poziom swojej twórczości, aby móc się o to starać.
Ja tak właśnie myślałam. Tymczasem....
Na miejscu okazało się, że obok pięknej biżuterii w wersji, nazwę to - klasycznej, oraz autorskiej biżuterii różnego rodzaju, kłębi się istny odpust!

Niektóre stoiska które widziałam wyglądały, jak żywcem wycięte z przykościelnych straganów.
Kadzidełka, posążki Buddy, słoniki, kaczuszki, lustereczka, drewniane korale, masa perłowa na sznurku, sówki, plastikowe klipsy rodem z epoki komuny...brakowało tylko wiatraczków i trocinowych piłeczek na gumce...aczkolwiek wachlarze były...
To ja, jak wiecie, bo pisałam o tym szczerze na blogu, obawiałam się, czy aby na pewno dorównuję poziomem innym wystawcom, a tymczasem to co się tam wystawia i zajmuje miejsce prawdziwych twórców to jakiś odpustowy szmelc!! Gdzie się podziały Giełdy z minionych lat? To naprawdę smutne. Bo kiedyś to było miejsce
wyjątkowe i jak już wspomniałam - klasa sama w sobie.
W swoim wrażeniu nie byłam odosobniona.
Drugi dzień targów rozpoczęliśmy od wymiany poglądów. Nie było nikogo zachwyconego.
Po sąsiedzku i vis-a-vis, też można było się napatrzeć na niezwykle wymowne w wyrazie twarze.
A były to twarze Twórców przepięknych rzeczy. A odpust? Sprzedawał się, a jakże:)
Tu można byłoby nawiązać znowu do tematu, który już na blogu poruszałam, czyli - jaki gust ma na miłość Boską to nasze społeczeństwo i jak to o nas świadczy...

Owego drugiego dnia okazało się, że jednak nie mam powodu do załamywania się:) Bo to co tworzę naprawdę zachwyca innych.
A wśród nich są ludzie - Klienci, naprawdę wyjątkowi, tacy którzy zostają w naszej pamięci, bo swoją postawą okazują szacunek dla naszej pracy, doceniają ją, podziwiają i są szczęśliwi, mogąc nabyć nasze dzieła:) To natomiast dla każdego, kto wystawia nie tyle swoje prace, co swoją pasję - jest najważniejsze i nie da się zmierzyć w cyferkach:)

Nabywców znalazło kilka moich prac, o których chciałabym wspomnieć.
Przede wszystkim nagrodzony ostatnio w Kreatywnym Kufrze - 'Klejnot Nilu'. Zachwycona klientka nie miała najmniejszej wątpliwości, a bransoletka na jej nadgarstku prezentowała się przepięknie:)
To praca, która chyba najkrócej ze mną była od momentu stworzenia i nigdy nie miała okazji zaistnieć w internetowych butikach;)



Bransoletka 'Wiosenna', którą zakupiła młoda, urocza Kobieta, cała jakby kolorystycznie stworzona do tej bransoletki. Wróciła po nią obejrzawszy wiele innych, zapewne przepięknych rzeczy. To też niezwykle cieszy.



Klientka, która wywarła na mnie największe wrażenie, ponieważ prezentowała się jak rajski ptak w stadzie szarych wróbli, wybrała dla siebie 'Pelikany' z mojej ukochanej kolekcji 'LEATHER-LIKE'.
Cała kolekcja ku mojej ogromnej radości, bardzo się podobała i nieustannie przyciągała uwagę.
Okazuje się że miałam co do niej dobre przeczucia:)




Warto też wspomnieć o najmłodszej Klientce, na oko 6-7 letniej, która odeszła od mojego stoiska z uroczym stworzonkiem na ręku;)








Ogólnie rzecz biorąc zauważyliśmy że dzieci nas kochają:)
Nasze stoisko przyciąga je jak miód pszczoły:)
Zapewne z powodu feerii barw, których na próżno szukać u większości Wystawców.
Smutne jest to, że nasze polskie Kobiety boją się kolorów, co łatwo zauważyć. Im coś bardziej stonowane, żeby nie powiedzieć - ponure, tym lepsze. Dlatego tak wielkie wrażenie zrobiła na mnie Pani od 'PELIKANÓW', która wyglądała jak żywa reklama SealArt - tak samo radosna i kolorowa (pomimo swojego, dojrzałego wieku) jak moja biżuteria.
Bo SealArt to też taki rajski ptak w stadzie wróbli, które czują się przez te barwy onieśmielone.

Znajduje jednak zachwyconych Klientów - ludzi, którzy doceniają to co tworzę i to sprawia, że moja pasja twórcza, zamiast się poddać, jeszcze bardziej rozkwita:)

Dziękuję i do zobaczenia na kolejnych Targach!
Pozdrawiam,
AldonaK/SealArt













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz