SEAL-ART: Biżuteria dla pewnych siebie, kolorowych Kobiet z pasją...:)

niedziela, 15 maja 2016

WYRÓŻNIENIE

Z dumą informuję, o wyróżnieniu mojej pracy w ostatnim wyzwaniu SZUFLADY.
Bardzo dziękuję!:)


Pozdrawiam, 
AldonaK/Seal-Art

środa, 27 kwietnia 2016

MOTYL



"Życie to krótka chwila, pędzi jak wicher po fali, 
        milknie jak życie motyla, wśród cierpień, bólu i żalu..."


Taki oto wierszyk pamiętnikowy mi się przypomniał na bazie podejmowanego tematu.
Może nie do końca adekwatny, bo dość smutny, a temat przecież barwny, wesoły, piękny i optymistyczny;)

Mowa o wyzwaniu Kreatywnego Kufra pt "MOTYL"

Jakiś czas już mnie te motyle kusiły i wreszcie przytrafiła się okazja.

Od dawna chciałam bowiem spróbować peyote, który dokładnie odzwierciedla obrysy motywu - w tym wypadku motyla. 
Kolejnym krokiem będą piękne bransoletki, o nierównomiernych brzegach, które siedzą mi w głowie.
Pierwsza również na bazie motyla...ale to później;)

Tymczasem rozrysowałam wzór i mój motyl na wyzwanie tak sobie oto powoli powstawał...






...aż wyłonił się w pełnej krasie:)





To taki motyl, który przelatuje nad ukwieconą łąką, strącając ze skrzydełek kropelki rosy...
Ech, wyobraźnia działa;)
Swoją drogą nie wiem co jest ze mną nie tak...
Wielokrotnie już narzucałam sobie jakiś bardziej stonowany kod kolorystyczny i nijak nie mogę się tego trzymać dłużej jak przez 2,3 dzieła.
Najchętniej i najmilej wyplata mi się te wielobarwne ...
Gdzieś we mnie muszą tkwić te wszystkie barwy w nadmiarze i domagają się ujścia:)
Moja biżuteria wręcz tryska kolorami. Wcale nie wiem, czy to dobrze...

Jak Wam się podoba?

Pozdrawiam, 
AldonaK/SealArt










sobota, 16 kwietnia 2016

To co kocham najbardziej...

...czyli wyzwania.
Dlaczego?
Bo na potrzeby wyzwania mogę w pełni rozwinąć skrzydła i popuścić wodzę fantazji i kreatywności.
Nie ograniczają mnie oczekiwania potencjalnych klientów, ani żadne trendy.
Tworzę dzieło, które rodzi się moim umyśle i duszy - krok po kroku, koralik, po koraliku.

Historia tego naszyjnika jest troszkę zabawna.
Otóż sklep Royal - Stone, co roku wydaje kalendarz z najpiękniejszymi dziełami biżuteryjnymi.
Przed jego stworzeniem, organizuje konkurs, wyzwanie dla twórców, w konkretnym temacie.
W tym wypadku był to Egipt, więc coś co kocham. Postanowiłam powalczyć o miejsce na stronie jednego z miesięcy:)
Jednak proza życia powaliła mnie i rzuciła na łopatki.
Byłam na tym oto etapie, kiedy termin minął:


Cóż, to był dopiero początek wizji i należało ją skończyć, tak czy inaczej.
Pomyślałam sobie - jak miło by było, gdyby któryś z blogów ogłosił wyzwanie o tej tematyce!
Ta da! Bingo!

Szuflada ogłosiła wyzwanie pt. Starożytne Cywilizacje
, a ja mogłam znów w pełni pogrążyć się w tworzeniu:)

Oto co z tego wyszło!
Naszyjnik "OKO HORUSA", wykonany na Wyzwanie Szuflady




Jak Wam się podoba?

Pozdrawiam, 
AldonaK/SealArt

SAMOZACHWYTU ciąg dalszy...

Ach! Pozachwycajmy się mną i moją biżuterią jeszcze odrobinkę!
(Dla niewtajemniczonych - uprzejmie proszę zapoznać się z dwoma wcześniejszymi postami, będzie wiadomo, o co chodzi;)

Przedstawiam Wam dwie sesje zdjęciowe - jedna, przy współpracy z Mode Art Design, dla magazynu LaVie.

Druga, domowa;) - promująca bransoletki Token. Jak to ujęłam na swoim profilu Facebook:
"Prezentowana sesja jest najlepszym dowodem na to, że moja biżuteria realizuje swoje przesłanie:)
Z każdej kobiety uczyni "pełną pasji, kolorową i pewną siebie osobę!"

Miłego oglądania:)

Sesja dla LaVie:

Foto: Mode Art Design
Sukienki: Dorothe
Torebki: The Colors
Biżuteria: SealArt






Sesja nr. 2 - bransoletki TOKEN

Biżuteria/jewelry: Seal-Art, kolekcja TOKEN
Sukienka/dress: Unisono
Zdjęcia/photo: Sergiusz Kurdybacha http://sergiusz.flog.pl












Pozdrawiam, 
AldonaK/SealArt

niedziela, 3 kwietnia 2016

Niezła ze mnie "artystka"...;)

Mój ostatni post, dotyczący giełdy Minerałów, wywołał niemałe emocje.
Zarówno u mnie na stronie, jak i na zaprzyjaźnionej;)
Działając w porozumieniu ze mną, poznana na tejże giełdzie Katinka, autorka biżuterii i powyższego bloga, zamieściła u siebie naszą wymianę zdań z komentarzy.
Stwierdziła że temat jest na tyle ciekawy, że może wywołać dyskusję.
Faktycznie - dyskusja powoli rusza i mam wrażenie że za chwilę rozpęta się tam burza...

A to za sprawą mnie - zadufanej w sobie, roszczeniowej, antypatycznej "artystki" (nie zapomnieć o cudzysłowie!)
Zmuszającej biednych klientów do kupowania jej za drogiej i (w domyśle) wcale nieładnej biżuterii...
Plującej jadem ze swego bloga, określającej wszystkich, którzy się jej biżuterią nie zachwycają, mianem 'tandeciarzy' i 'bezguści'.
Zatrważające jak mocno się te Panie z powyższymi określeniami identyfikują...
Jeżeli jesteście ciekawi, albo zgadzacie się z powyższą opinią, zapraszam do lektury:
http://mojakoralikowapasja.blogspot.com/2016/03/jak-to-jest-tak-na-prawde.html

Wiecie co mnie poza wszystkim najbardziej w tym zadziwiło?
Ci z Was, którzy czytali więcej niż jeden czy dwa moje posty, doskonale wiedzą, że mam generalnie spory problem z docenieniem własnej twórczości.
Pomyślałam sobie po chwili konsternacji, że osiągnęłam nareszcie coś do czego dążyłam przez większość życia...
Zawsze mianowicie chciałam być postrzegana jako pewna siebie i zachwycona sobą osoba - ponieważ jak wiadomo - takim ludziom łatwiej.
Sądząc po poziomie oburzenia w komentarzach u Katinki, nad moją roszczeniowością i samozachwytem...chyba mi się to udało...

Cóż, życie jest pełne niespodzianek...

Pozdrawiam,
"Artystka"/SealArt

poniedziałek, 7 marca 2016

Ja już nie wiem...

Tradycyjnie, po odbytych Targach - podsumowanie....









....a w zasadzie całun milczenia....

Powiem Wam, że jestem w kropce.
Totalnie ogłuszona i nie wiem już co robić.
Gdzie się udać i gdzie prezentować.
Nie sądziłam że kiedykolwiek napiszę coś takiego, ale Warsaw Mineral Expo, impreza dla mnie szczególna, bo budząca miłe wspomnienia i sentymenty, miejsce owiane legendą - z tradycjami i z założenia gromadzące pasjonatów... cóż - to za niskie dla mnie progi.

Tak, tak. Wiem jak to brzmi...
Myślicie sobie teraz - co za zadufana w sobie baba!
We łbie jej się poprzewracało!
Otóż nic bardziej mylnego.

Zacznę może od tego, o czym już pisałam przy okazji zeszłorocznej Giełdy.
Jako dziewczynka, nastolatka, potem osoba dorosła, z upodobaniem i dreszczem emocji biegałam na każdą Giełdę Minerałów i Biżuterii.
Kochałam przedzierać się przez tłum i dopychać do stoisk, które oferowały istne cuda!
Minerały, skamieniałości, bryłki meteorytów, biżuterię, jakiej nie sposób było dostać nigdzie poza właśnie tym wydarzeniem.
Rzeczy wyjątkowe - drogie, ale warte swojej ceny, bo niepowtarzalne. Człowiek nie mógł oderwać wzroku. Ciężko było się zdecydować, które cudo z prezentowanych nabyć.
Był to spory problem, bo na kolejną szansę trzeba było czekać pół roku a i tak każdy wiedział, że trzeba to cudo łapać teraz, bo za pół roku już się nie powtórzy.
Teraz, cóż....Serce płacze, dusza jęczy... GDZIE SIĘ TO WSZYSTKO PODZIAŁO???


To miejsce niczym już nie przypomina giełdy sprzed kilku, kilkunastu lat.
Zarzucone śmieciem wszelkim, domorosłymi rękodzielnikami, sznureczkami, rzemyczkami, kamiennymi zwierzaczkami, chrzęszczącymi z każdego narożnika magnetycznymi kuleczkami, którymi jarmarczni sprzedawcy podrzucają non - stop, budząc w sąsiadach prawdziwie krwiożercze instynkty...

Plastikowe naszyjniczki, "naturalne hodowlane perły" (cytat dosłowny!), zawieszki celebrytki (po parę złoty sztuka gdyby ktoś chciał nabyć w internecie), sprzedawane po ...siąt ileś, lub sto...ście ileś..., wianuszki na główkę kupowane jeden po drugim (kto na miłość Boską założy to na głowę faktycznie? Powiedzcie mi kto? Założy....? Rany Boskie...).
Tłumy kłębiące się dziko przy rzeczonych piłeczkach, kuleczkach, piramidkach, łupkach, bryłkach i kuleczkowych bransoletkach.

Opuszczone, zapomniane, nieliczne stoiska prawdziwych artystów. Niczym samotne wyspy na oceanie...
Wyspy z mieszkańcami przeżywającymi skrajne emocje.
Rozżalenie, smutek, rozczarowanie, zniechęcenie, załamanie...
A na drugi dzień: furię, szaleńczy rechot, głupawkę przechodzącą w cięte, niepowstrzymane riposty wobec klientów, którzy przy ich stoiskach czują się, cyt. "O mój Boże! Jak w bajce!!!".
Popławią się w tej bajce, po czym, chlup! w odmęty przeciętniactwa i tandety, gdzie z upodobaniem topią swoje bezcenne pieniądze, których podobno jako naród, nie mamy...

Po co ja to piszę....

Nie rozumiem podejścia organizatorów, którzy wpuszczają na swoje wydarzenie wszystkich jak leci - mam na myśli wystawców, bez najmniejszej nawet selekcji. Liczy się kasa!
Nie rozumiem podejścia ludzi, płacących nie mało za bilet wstępu i pędzących po badziewie, dostępne WSZĘDZIE dookoła - tam by przynajmniej za wstęp nie płacili.
Nie rozumiem wreszcie siebie - co ja tu robię?
Nie rozumiem kolejnych wspaniałych, utalentowanych ludzi, których poznałam przy okazji Giełdy - co Wy tu na miłość Pańską robicie??

No tak. Wszystko super. Tylko, gdzie mamy być?
Gdzie jest miejsce, które gromadzi artystów z jednej i pasjonatów z drugiej strony?
Może ktoś wie? Jeśli tak, to proszę o info, bo JA...JUŻ ...NIC...NIE WIEM...

Teraz coś Wam pokażę.
Oto, co kupują wysublimowani klienci giełdy - dla porównania z moją biżuterią w zestawieniu obok.
Takie cuda oto wynoszą:

To mogliby:

Takie wynoszą:
To mogliby:



Wyjątkowe, wysublimowane, bezcenne, prawda?..
Teraz - żeby nie było, że obśmiewam tu czyjąś twórczość.
Zdjęcia z pasją kupowanego badziewia (a wierzcie mi, nie różni się niczym), to nic innego jak MOJE PRACE SPRZED 12 lat!!!
Miałam się na tym blogu nigdy nie pogrążać, prezentując swoje początki, ale chciałam wytłumaczyć niezorientowanym - na czym polega różnica.

Jeżeli ktoś, przez lata nieustannej pracy przeszedł od tego:
ps. tak, to też moje...
Do tego:

To nie dziwcie się, że my artyści jesteśmy WŚCIEKLI, ROZŻALENI I ZDEGUSTOWANI tandeciarstwem takich imprez, bezwstydem tandeciarzy wystawców i bezguściem zwiedzających!

Poza pasją, to nasza praca. Ciężka praca. Praca trwająca wiele godzin.
Praca, która tylko teoretycznie jest pracą. Bo mało kto może powiedzieć że z niej żyje. To są naprawdę odosobnione przypadki.
Widać niestety trzeba pogodzić się z myślą, że w tym chorym kraju praca i pasja, nigdy nie pójdą ze sobą w parze, dopóki społeczeństwo będzie hołdowało zasadzie: byle dużo i tanio.

Wczorajszego wieczoru polało się wino i łzy.
Dziś nadal czuję się jakby przejechał po mnie walec, ale żałość przerodziła się w furię.
Otóż nie zamierzam rozmieniać się na drobne.
Nie będę chałturzyć. Nie będę produkować badziewia i wciskać naiwnym ludziom.
Każdy osioł mógłby stanąć za stołem zawalonym chodliwą tandetą i sprzedawać zachwyconej gawiedzi.


Ale nie o to w tym wszystkim chodzi. Przynajmniej nam, artystom.
Tu chodzi o pasję, tu chodzi o miłość, o duszę, którą wkłada się w każdą najdrobniejszą, wykonaną rzecz.
Nie rozmienię się na drobne tylko dlatego, że 90% naszego społeczeństwa to bezguścia.
Nigdy więcej też nie zaniżę ceny - wartości swojej pracy.
Moja biżuteria i jej podobne są BEZCENNE.


Jeżeli ktoś to rozumie, UCZCIWA cena nigdy go nie zniechęci. JEŻELI SAMI NIE BĘDZIEMY SIĘ CENIĆ - NIKT NIE DOCENI NAS.
Jeżeli ktoś ceni piękno i wyjątkowość, nigdy nie sięgnie po nijakość.


To tyle jeśli chodzi o odreagowanie.

Były też jak zwykle pozytywne aspekty - jak zwykle te 'niepoliczalne'.
Jakże miło było mi znowu spotkać Klientkę, tak dobrze zapamiętaną z zeszłego roku: "Klientka, która wywarła na mnie największe wrażenie, ponieważ prezentowała się jak rajski ptak w stadzie szarych wróbli, wybrała dla siebie 'Pelikany' z mojej ukochanej kolekcji 'LEATHER-LIKE'."
Jeszcze milej było zobaczyć 'Pelikany' nadal na Jej ręku i nadal przez nią ukochane i noszone:)

Serdecznie pozdrawiam! :) Bardzo dziękuję za wizytę ponownie przy naszym stoisku i za wszelkie ciepłe i pozytywne wibracje, którymi mnie Państwo obdarowujecie;)

Dodam jeszcze, bo o tym chyba w zeszłym roku nie wspomniałam, że stanowi Pani chodzącą reklamę mojej biżuterii i jej przesłania "Biżuteria dla pewnych siebie, kolorowych Kobiet z pasją!" - to właśnie Pani opis:)

Wrócili też do nas z odwiedzinami Państwo, z moją najmłodszą, zeszłoroczną, zachwyconą Klientką, która przygarnęła bransoletkę "Jaszczurkę":)

To właśnie są te przebłyski światełek w mroku. Niczym kryształki rozsypane w szarym pyle.
Wszystkim Wam - z całego serca dziękuję. Przywracacie mi wiarę w ludzi, w moją twórczość, w fakt że to co robię ma jakąś większą, niewymierną wartość.


Cieszy mnie też jeszcze jeden fakt.
Okazuje się że nie jestem już bezimiennym twórcą.
Osiągnęłam kolejny próg.
Moja biżuteria jest rozpoznawalna.
Mnóstwo osób opowiadało, że podziwiało moje prace konkursowe w sieci i cieszą się mogąc je zobaczyć na żywo:)
Okazało się też, że tego mojego bloga jednak parę osób czyta;) Między innymi Pani od 'Pelikanów', dlatego jakże łatwo i miło mogłam jej dziś za jego pośrednictwem przesłać pozdrowienia.

Jeszcze raz, bardzo dziękuję!

Dobrnęłam prawie do końca.
Ostatnie, ale bynajmniej nie najmniej ważne słowa chciałabym skierować do znajomych współwystawców.
Serdecznie pozdrawiam Reginę i Gabrysię z RK Biżuteria Artystyczna - cieszę się, że mogłam Was zobaczyć:)
Dziękuję moim przemiłym sąsiadom za to że pomogliśmy sobie nawzajem przetrwać tą porażkę, jaką okazała się Giełda;)
 Mario z Mario Vega - przepozytywny, pełen słonecznej, pozytywnej energii człowiek. Jakże inny od nas, smętnych Polaków:), oraz Ula, do której niestety nie wzięłam kontaktu i nie mogę Jej tu podlinkować. Ula robi śliczne rzeczy ze szkła - biżuterię i przedmioty artystyczne.
Wspólnie marudziliśmy, narzekaliśmy i śmialiśmy się na całe gardło. Serdecznie Was pozdrawiam!


To, że tacy Twórcy, jak wszyscy wyżej wymienieni, również byli w pełni rozczarowani, niestety najlepiej świadczy o tym wszystkim o czym wyżej pisałam.

To tyle.
Dziękuję Tym, którzy dobrnęli do końca;)

Pozdrawiam,
AldonaK/Seal-Art

PS - na koniec fotki stoiska - BO TO PRZECIEŻ TARGI BYŁY...