Pisałam o tym 2 lata temu.
Chodzi mi mianowicie o możliwość dostania się do najpopularniejszych galerii internetowych.
Dużo czasu, bo właśnie te 2 lata minęły, zanim postanowiłam ponowić próbę.
Wcześniej nie miałam takiej potrzeby - raz że radziłam sobie w tych w których byłam, dwa - nie miałam tyle czasu na rozwijanie swojej twórczości, aby zaistnieć tak jak bym tego chciała, trzy - zajęły mnie zwykłe życiowe zmagania.
Ale temat wrócił.
Pomyślałam - no dobrze, teraz znów pełną parą zajmuję się swoją pracą - pasją, moje dzieła mocno ewoluowały (żeby nie powiedzieć - zeszły nieco do poziomu tego co obecnie promowane, ale o tym jeszcze napiszę), może teraz!
Pomimo że rzeczona galeria prosi o zachowanie ciągłości korespondencji, stwierdziłam - o nie! żadne takie! nie wstrzeliłam się poprzednio w wysublimowane gusta danej osoby, teraz pewnie też się nie wstrzelę. Napiszę nowe zgłoszenie, może trafi na kogoś innego...
Odpowiedź odmowna nadeszła już po dwóch dniach, mimo że galeria zastrzega sobie dłuuuuugi czas na rozpatrzenie ze względu na tak olbrzymią liczbę zgłoszeń, że nie są w stanie ogarnąć.
Brzmiała następująco:
"niestety na podstawie przesłanych zdjęć produktów nie mogę rozpatrzyć zgłoszenia pozytywnie. Bardzo mi przykro"
A odpisała....oczywiście ta sama osoba co poprzednio! NO SZLAG MNIE TRAFIŁ....
Pomyślałam, że cholera ja to mam pecha - znów trafić na tą samą...
W tym momencie jestem winna wyjaśnienie.
Współpracując jak dotąd z portalami takimi jak DaWanda, Artillo, czy MyBaze, przyzwyczaiłam się że pracuje tam wiele osób odpowiedzialnych za kontakt z projektantami. Tego samego, jak nie czegoś więcej spodziewałam się po owym 'gigancie', którego tak zawzięcie usiłuję sforsować.
Zaczęłam szperać w internecie ... i cóż się okazało? Owa osoba która odpisuje na zgłoszenia, to Właścicielka i Założycielka tegoż portalu we własnej skromnej osobie.
De facto - zespół decyzyjny jak się doczytałam to jedynie ona, jej mąż i na dochodne jeszcze jedna, bliżej w zależnościach nie sprecyzowana osoba...
Jednym słowem - jak się nie dostaniesz za pierwszym razem, bo nie trafisz w gusta owej damy, to raczej drugi raz nie próbuj - strata czasu. Nie ma opcji że kto inny rozpatrzy twoje zgłoszenie. Że w ogóle je rozpatrzy, bo umówmy się - podana formułka woła o pomstę do nieba.
A nazwawszy rzeczy po imieniu - to zwyczajny brak szacunku wobec osób z których tego typu galerie żyją.
Nie rozumiem jak można przynajmniej nie określić powodów: nie - bo nie trafia pani w obecny profil twórczości promowany u nas, nie - bo zdjęcia do niczego, nie - bo nie podoba mi się jak cholera to co pani tworzy...
Przykre jest to, że w wywiadzie, który również znalazłam w internecie (Pani stała się już niemal celebrytką!), Właścicielka mówi: "Jesteśmy otwarci na najróżniejsze propozycje. Im bardziej szalone, tym fajniej! Aby z nami współpracować nie musisz mieć skończonych uczelni artystycznych. Wystarczy, że masz dobre pomysły i umiesz wcielić je w życie. "
Rozumiem z tego jedynie to, że mi nawet ukończona uczelnia artystyczna by nie pomogła..
Długo można by pisać na ten temat...
Jednak furia mnie ogarnia. Zazdroszczę tej Pani jednej rzeczy - tak, przyznaję.
Tego, że w odpowiednim momencie znalazła niszę na rynku i wstrzeliła się w nią tak doskonale, że obecnie tak ona jak i jej mąż, porzuciwszy inne zajęcia i wyuczone zawody żyją sobie beztrosko z pracy twórczej innych osób. I to jest ok! Bo przecież na tym to polega.
Relacja galeria - twórca, to swoista symbioza, która zaspokaja potrzeby obu stron.
Ciekawa tylko jestem czy w początkach działalności Właścicielka 'giganta' też była taka przebierna...
Prawda jest taka - bycie niemal monopolistą, pomimo istnienia na rynku olbrzymiej konkurencji, współpraca z mediami i dobry PR, nadaje jej prawo do wypinania się na wielu z nas. Wierzę jednak że przyjdzie taki moment, że to my będziemy się mogli wypiąć na nią.
Pani zasłania się dbałością o własne dzieło-dziecko :" Jakość treści na stronie zawsze była dla nas ważna i dlatego na bieżąco monitorujemy to co na niej się pojawia"
Hm...na tle tej wypowiedzi - czy nie nasuwa się Wam pytanie, że portale takie jak DaWanda, czy MyBaze, o międzynarodowym, najbardziej chyba znanym portalu Etsy nie wspomnę, nie prowadzą odsiewu, dają szansę każdemu, pomagają w promocji, w rozwijaniu się, nie traktują nikogo z góry i jakoś funkcjonują. Rzekłabym nawet że doskonale funkcjonują, a prezentowany przez nich poziom przewyższa naszego 'giganta'. Zastanawiające...Tu widocznie forma przerosła treść...
Kolejna sprawa o której chciałabym napisać, to kwestia obecnych trendów w biżuterii (i nie tylko), o czym wspomniałam na wstępie.
Czy Was to nie przeraża? Bo mi powoli zaczynają opadać ręce...Mam wrażenie że zyskałabym szerszą rzeszę wielbicieli i klientów, gdybym wzięła do ręki jutowy worek, spruła go na oryginalny sznurek, na niego nawlokła np. ususzone fasolki, poprzetykała gdzie-nie gdzie spinaczem biurowym, ewentualnie łuską od naboi, tudzież innym, równie oryginalnym żelastwem.
Hasła - minimalizm, prostota, recycling, dopadają nas z każdej strony. A gdzie tu miejsce na dzieło?
Jakiejkolwiek dziedziny mody...Torby z przetworzonych reklamówek, trójnogie stołki z palet, biżuteria z dzyndzli od puszek lub obłędnej ilości spinaczy... Ja nie wiem...mnie to przeraża. Doskonale rozumiem że nie to ładne, co ładne, ale to co się komu podoba, tylko jak to świadczy o ludziach w ogólności....? Może ja jestem nie z tej epoki, bo jednak od swoich dodatków, które wybieram dla siebie, oczekuję jednak nieco więcej.
Tymczasem tego typu dzieła właśnie są obecnie szeroko promowane, omawiane, chwalone (za kreatywność!) - nic tylko zwinąć skrzydła...nic tu po mnie....
I ostatnia kwestia.
Na tle ostatnich doświadczeń z 'gigantem' złapałam się że postępuję trochę jak nasza urocza Właścicielka - tylko w drugą stronę i uderzyłam się w piersi.
Pod koniec zeszłego roku zostałam zaproszona do grona twórców nowo-powstającej galerii internetowej. Dołączyłam ochoczo, wrzuciłam z dziesięć produktów i zapomniałam o sprawie.
Nieczuła na zachęcające do rozbudowywania swego butiku maile z galerii, machałam ręką myśląc "eee tam, co ja tam sprzedam, kto mnie tam znajdzie, nie ma co tracić czasu..." i nagle mnie olśniło.
Kochani - dajmy szansę nowo-powstającym galeriom - wierzmy w ich przyszłe możliwości. Przecież oni bez nas, a my bez nich nigdy nie zaistniejemy w sieci i świadomości internautów przynajmniej.
Nasz uroczy 'gigant' też tak zaczynał - i patrzcie do czego doszedł. Nowo powstałym nie jest łatwo. Konkurencja olbrzymia, rozbijają się o te same zamknięte drzwi co my. Im więcej będzie tam nas, tym więcej przyciągniemy klientów, tym bardziej znane staną się nowe galerie, a co za tym idzie - my twórcy.
Teraz na bieżąco wrzucam nowości i z rozczuleniem patrzę, jak ochoczo właściciele galerii promują każde niemal nowe dzieło twórców, którzy się u nich wystawiają. Z dbałością i szacunkiem.
I to jest właśnie to czego brakuje naszemu "gigantowi". Właścicielka zapomniała już z czego tak naprawdę żyje, licząc szerokim strumieniem płynące profity z cudzej twórczości.
To tyle. Już mi lepiej:)
Pozdrawiam,
AldonaK/Seal-Art
Witaj, trafilam do Ciebie przypadkiem, z tego samego powodu, z ktorego napisalas post ;) Do lladnie w dniu dzisiejszym otrzymalam ostateczna odpowiedz. Ostateczna, bo stwierdzilam, ze nie bede sie juz przed nimi plaszczyc ani nikogo prosic. Mam swoj honor.
OdpowiedzUsuńMoze zaczne od poczatku. Pracuje w metaloplastyce. Szlifuje swoj warsztat od 5 lat, ciagle go doskonalac od metody az po fotografie. Po roku czasu stwierdzilam ze fajnie byloby sie gdzies pokazac i napisalam wlasnie do nich. Odpisala mi G. Jedrzejczak "Bardzo dziękujemy za zainteresowanie Pakamerą i nadesłanie przykładowych zdjęć prac. Prace bardzo przypadły nam do gustu, a każda praca tworzy spójną całość.
Niestety w chwili obecnej przyjmujemy nieliczne nowe zgłoszenia. Te, które przyjmujemy, muszą się różnić techniką, lub użytymi materiałami od prac prezentowanych już w Pakamerze. Muszą nas zaskoczyć pomysłowością i oryginalnością.
Z chęcią zapoznamy się jednak z Twoimi nowymi pomysłami w przyszłości"
No coz nie udalo sie, jestem swiezakiem. Stwierdzilam ze podszlifuje warsztat i zdjecia i sprobuje ponownie. Po 1,5 wyslalam zgloszenie i otrzymalam identyczna odpowiedz juz tym razem od p Julity. Poddalam sie i zapomnialam. W miedzyczasie wystawialam swoje prace na DaWanda, Haloart czy Dooperellach. Ale ostatnio kolezanka podpowiedziala mi zebym sprobowala jeszcze raz bo to renoma i ze duzo osob zaglada na pakamere. Mysle, w sumie minely 2 lata, sprobuje. I co? G***no! Znow ta sama kobita ale tym razem inna spiewka "niestety na podstawie przesłanych zdjęć produktów nie mogę rozpatrzyć zgłoszenia pozytywnie. Bardzo mi przykro". Wiec pytam co jest nie tak ze zdjeciami i czemu nie spelniaja wymogow. I cisza. Tydzien, dwa. W koncu sie wkurzylam i zapytalam ponownie. Otrzymalam odpowiedz "Produkty nie wpisują się w obowiązujęce trendy oraz w naszą docelową rupę". No trudno, nie bede juz wchodzila w polemike. Dodam tylko ze weszlam na glowna strone pierscionkow i moim oczom ukazaly sie 2 prace zblizone metoda do moich. Czyli moje nie wpisuja sie w trendy a inne tak.
stwierdzilam ze kij im w ryj ;) porownujac promocje dawandy w tv czy gazetach, pakamera wychodzi przy nich blado. Zreszta DaWanda ma tylko 10% prowizji. Wiec nie ma co plakac ani tym bardziej prosic. Trzeba miec swoj honor. Mysle ze jeszcze pakamerze odpadna ci kluczowi klienci i zaczna sami zapraszac tych, ktorzy kiedys sami ich prosili. Tylko wtedy moga spodziewac sie podobnej odpowiedzi ;)
Glowa do gory ;)
W wolnej chwili zapraszam do mnie www.sowlshine.blogspot.com