Mój ostatni post, dotyczący giełdy Minerałów, wywołał niemałe emocje.
Zarówno u mnie na stronie, jak i na zaprzyjaźnionej;)
Działając w porozumieniu ze mną, poznana na tejże giełdzie
Katinka, autorka biżuterii i powyższego bloga, zamieściła u siebie naszą wymianę zdań z komentarzy.
Stwierdziła że temat jest na tyle ciekawy, że może wywołać dyskusję.
Faktycznie - dyskusja powoli rusza i mam wrażenie że za chwilę rozpęta się tam burza...
A to za sprawą mnie - zadufanej w sobie, roszczeniowej, antypatycznej "artystki" (nie zapomnieć o cudzysłowie!)
Zmuszającej biednych klientów do kupowania jej za drogiej i (w domyśle) wcale nieładnej biżuterii...
Plującej jadem ze swego bloga, określającej wszystkich, którzy się jej biżuterią nie zachwycają, mianem 'tandeciarzy' i 'bezguści'.
Zatrważające jak mocno się te Panie z powyższymi określeniami identyfikują...
Jeżeli jesteście ciekawi, albo zgadzacie się z powyższą opinią, zapraszam do lektury:
http://mojakoralikowapasja.blogspot.com/2016/03/jak-to-jest-tak-na-prawde.html
Wiecie co mnie poza wszystkim najbardziej w tym zadziwiło?
Ci z Was, którzy czytali więcej niż jeden czy dwa moje posty, doskonale wiedzą, że mam generalnie spory problem z docenieniem własnej twórczości.
Pomyślałam sobie po chwili konsternacji, że osiągnęłam nareszcie coś do czego dążyłam przez większość życia...
Zawsze mianowicie chciałam być postrzegana jako pewna siebie i zachwycona sobą osoba - ponieważ jak wiadomo - takim ludziom łatwiej.
Sądząc po poziomie oburzenia w komentarzach u Katinki, nad moją roszczeniowością i samozachwytem...chyba mi się to udało...
Cóż, życie jest pełne niespodzianek...
Pozdrawiam,
"Artystka"/SealArt